Spadek Arki do I ligi - wiosna przyniosła to, co nieuchronnie wisiało nad Arką od dwóch sezonów. Źle zarządzany klub, z dyrektorem sportowym popełniającym liczne błędy nie mógł skończyć inaczej jak w I lidze. Kompletną pomyłką było zatrudnienie Frantiszka Straki, którego metody treningowe nie przekonały piłkarzy, a całość domknęła spektakularna klęska we Wrocławiu. Dziś trudno gdybać, co by było, gdyby na stanowisku pozostał Dariusz Pasieka, pewne jest jedno - jakby Arka jakimś cudem pozostała na kolejny sezon w ekstraklasie to czekałby nas kolejny sezon pełen rozczarowań i walki o ligowy byt.
Ogólnopolska wojna kibiców z partią rządzącą - na ten temat powiedziano i napisano już wszystko. Grupa ludzi, którzy mogą więcej, w imię walki o "bezpieczne stadiony" postanowiła zniszczyć to, co na nich najpiękniejsze i najcenniejsze - rozśpiewanych fanatyków, kolorowe oprawy i pełne pasji korowody przemierzające całą Polskę. Szykanom, zakazom i prowokacjom nie było końca, a niewidzące problemu media dziwiły się czemu nowe stadiony nie przynoszą spodziewanych rekordów frekwencji i zysków. Ostatnie wydarzenia w Poznaniu udowadniają, że szczyty absurdu są nadal niezdobyte.
Rewolucja kadrowa w Arce - letnia przerwa przyniosła wymianę niemal całej kadry Arki. Rewolucja wymaga ofiar, zatem początek sezonu pozbawił Arkę wielu punktów, ale taka była cena polityki krótkich kontraktów na ekstraklasę. Wymiana kadr osiągnęła niespotykane dotąd rozmiary, jednak wielu zawodników zaaklimatyzowało się w Arce całkiem nieźle i przebudowa wydaje się zmierzać w dobrym kierunku.
Wiosenne derby z Lechią - horror bez happy-endu. Arka grała przez długi czas świetnie, całkowicie dominując nad wyżej klasyfikowaną Lechią. Niestety po zdobyciu gola na 2:0 rozpoczęło się zbyt wczesne świętowanie i z pięknego snu wszystkich przebudził Moretto, nie wychodząc do łatwego dośrodkowania. Emocje, doping, oprawa - wszystko było na poziomie absolutnie najwyższym, co z tego skoro w bramce Arki wiosną wisiał bardzo drogi, brazylijski ręcznik. Przynajmniej kibice mieli się w co wytrzeć po tym wodospadzie lodowatej wody.
Protesty kibiców i zmiany w zarządzie Arki - Równolegle z ogólnopolskim protestem fani Arki prowadzili swój własny. Spadek do I ligi oraz nierozliczenie winnych wzburzyło fale oceanu i wydawało się, że zmyją one prawie całą załogę z pokładu żółto-niebieskiej łodzi. Nic z tego. Głównodowodząca załoga trwała w najlepsze, dopiero późna jesień przyniosła pierwsze z oczekiwanych roszad.
Jesienna passa meczów bez porażki - promyk nadziei na lepszą przyszłość. Arka w kilku meczach grała kapitalnie, były momenty, gdy piłka chodziło od nogi do nogi jak po sznurku, a frekwencja zaczęła stopniowo rosnąć i przekraczać już całkiem niezłe 7 tysięcy. W pamięci zostanie zwłaszcza pogrom Zawiszy, a także wygrana z czołową drużyną ekstraklasy - Polonią Warszawa.