Mijają dni, tygodnie, miesiące, a gdynianie wciąż wygrywają. W tej chwili mówimy już o siedmiu zwycięstwach i remisie w ostatnich ośmiu kolejkach. Strata do miejsca premiowanego bezpośrednim awansem do Ekstraklasy została zniwelowana z dziesięciu punktów, jakie dzieliły żółto-niebieskich od strefy swoich pragnień po rundzie jesiennej, do zaledwie dwóch oczek. Raper Kukon w świeżo wydanym albumie zawarł słowa ,,jestem młody, zarobiony, a do tego jestem w formie”. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza zdecydowanie mogą się pod nimi podpisać – od ponad miesiąca są mocno zajęci, ale znajdują się też w wysokiej dyspozycji. Wydaje się, że skoro gdynian nie były w stanie zatrzymać Widzew, GKS Tychy czy solidne zespoły środka tabeli, to tym bardziej nie uczyni tego czerwona latarnia ligi. W tym względzie łatwo jednak dać się zwieść – najbliższy przeciwnik żółto-niebieskich desperacko walczy o utrzymanie na zapleczu Ekstraklasy, dlatego możemy być pewni gryzienia murawy przez przyjezdnych. Kluczowa dla końcowego sukcesu będzie więc koncentracja i zadziorność od pierwszej do ostatniej minuty. W Wielki Czwartek o 18:00 Arka podejmuje na Stadionie Miejskim GKS Jastrzębie.
Już pod koniec poprzedniego roku kalendarzowego było jasne, że przy Harcerskiej będzie na wiosnę gorąco. GKS zimował w strefie spadkowej, na 16. pozycji w tabeli, w rundzie jesiennej nie pokazując piłki, która mogłaby jakkolwiek optymistycznie rokować. Nic zatem dziwnego, że w okresie przygotowawczym na Górnym Śląsku doszło do małej rewolucji. Z klubu odeszli zawodnicy, którzy jeszcze niedawno stanowili fundament wyjściowej jedenastki: Mariusz Pawełek, Dawid Witkowski, Jakub Niewiadomski, Daniel Feruga czy Daniel Rumin. W ich miejsce działacze sprowadzili dziewięciu graczy, spośród których większość zadomowiła się w pierwszym składzie. W 2022 roku jastrzębianie rozegrali osiem spotkań (mieli do nadrobienia jeszcze starcie ze Stomilem z rundy jesiennej) i jak dotąd idą równiutkim schematem: remis, dwie porażki, zwycięstwo, remis, dwie porażki, zwycięstwo. Odniesienie triumfów w ćwierci odbytych pojedynków to jednak jedynie kropla w morzu potrzeb. GKS w międzyczasie spadł na ostatnią lokatę w stawce, do bezpiecznej strefy traci sześć punktów. Powiedzmy sobie szczerze – pali mu się grunt pod nogami. Gdzie zielono-czarno-żółci mogą szukać nadziei? Na pewno w meczu ostatniej kolejki z Chrobrym Głogów, który wygrali 4:2. To był ich pierwszy tak przekonujący występ w tej rundzie, a zaryzykujemy nawet twierdzenie, że najlepsze 90 minut w całym sezonie. Piłkarze z Górnego Śląska zdominowali grających o awans głogowian, upokorzyli drugą defensywę w lidze, zademonstrowali kawał dobrego, kombinacyjnego futbolu. W tej sytuacji wygląda na to, że Grzegorz Kurdziel, który dotychczas wybierał ustawienie z czwórką obrońców, pozostanie przy defensywnym tercecie, który wybiegł na murawę w niedzielę. Jeśli rzeczywiście tak by się stało, to w Gdyni od pierwszej minuty rywalizację rozpoczną Oliver Podhorin, Mateusz Słodowy i Mateusz Bondarenko, którzy będą się starali zatrzymać najlepszy atak w I lidze, jakim obecnie może pochwalić się Arka, przed pokonaniem Bartosza Neugebauera. Na skrzydłach przeciwko Chrobremu oglądaliśmy Dariusza Kamińskiego i Dawida Szkudlarka, ale prawdziwą robotę w zderzeniu z ekipą Ivana Djurdjevicia zrobiło uzyskanie kontroli w centralnym sektorze boiska, a za ten odcinek działalności na murawie odpowiedzialni byli nacechowani defensywnie Władysław Ochrończuk oraz Nataniel Wybraniec. Dzięki temu trio napastników Wojciech Łaski – Farid Ali – Marek Fabry miało pełną swobodę w operowaniu 30 m od bramki Rafała Leszczyńskiego, co skończyło się dwoma golami Słowaka, jednym Ukraińca i dwiema asystami polskiego atakującego. Nikt w szeregach jastrzębian nie pauzuje za kartki, kontuzjowany jest Dominik Kulawiak. Statystyki drużynowe GKS ma fatalne – dysponuje bowiem drugą najsłabszą ofensywą i trzecią najgorszą obroną w lidze. Do tego wygrał zaledwie jeden mecz na wyjeździe (ze Stomilem w Olsztynie). Te wszystkie okoliczności i liczby czynią zakusy na zamienienie się w syreni śpiew – nie mogą one uśpić czujności Arkowców. Dawno nie byli oni na papierze tak wyraźnym faworytem, ale pamiętajmy, że jastrzębianie wyprują sobie flaki za zwycięstwo w Gdyni, a do tego są na fali wznoszącej po efektownej wygranej nad Chrobrym.
Tyle, że ta fala wznosząca piłkarzy z Jastrzębia-Zdroju nie zdołała jeszcze wejść na poziom fali niosącej żółto-niebieskich. Gdynianom należą się słowa pochwały zwłaszcza za ostatnie mecze, bo w ciągu tygodnia zgarnęli dziewięć punktów. A nie było to sprawą prostą – pełną pulę w Niepołomicach trzeba już było wręcz wydrzeć z gardła, bo zawodnicy Tarasiewicza musieli się mierzyć z kulminacją problemów w postaci własnego zmęczenia połączonego z wielką determinacją zespołu po drugiej stronie boiska. Tym razem powinno pójść pozornie łatwiej, bo Arkowcy po przygodzie na południu kraju wrócili nad morze, mogli się zregenerować i następne spotkanie rozegrają na własnym stadionie. Z drugiej jednak strony cztery dni dzielące pojedynek z Puszczą od starcia z GKS-em to wciąż nie jest komfortowa ilość czasu. Trzeba sobie będzie natomiast poradzić w takich warunkach, jakie zastaliśmy, i ponownie dać z wątroby. W gdyńskich szeregach nikt nie pauzuje za kartki, w dalszym ciągu zagrożonych taką karencją jest czterech graczy. Sebastian Milewski walczy z czasem po urazie, ale jeśli będzie jakakolwiek wątpliwość dotycząca jego stanu zdrowia w czwartkowy wieczór, to stoimy na straży stanowiska, że nie warto ryzykować pogłębienia kontuzji. GKS Jastrzębie nigdy nie wygrał w Gdyni i mamy nadzieję, że nie zmieni się to w Wielkim Tygodniu. Byłym zawodnikiem zielono-czarno-żółtych jest Leonid Otczenaszenko, jednak akurat młody golkiper może mieć problem z załapaniem się do kadry meczowej. W zeszłym sezonie Arka dwa razy ograła ekipę z Górnego Śląska, jesienią zwyciężyła wysoko 5:1. Jeśli tym razem ponownie sięgnie po komplet punktów, to przynajmniej na dwa dni znajdzie się w wymarzonej strefie bezpośredniego awansu.
Powoli przymierzając się do symboliki wielkanocnej – w ostatnim miesiącu w I lidze wyodrębnił się obraz rzeczywistości, w którym Arka i Korona zaciekle gonią uciekającego zająca, jakim jest Widzew. Łodzianie nie grają nadzwyczajnej piłki, w rundzie wiosennej prezentują się szalenie nierówno, świetne zagrania przeplatają z bezbarwnymi fazami meczów. To, co po jesieni wydawało się nierealne, nagle staje się całkowicie możliwe. Odrobienie ośmiu punktów do klubu z al. Piłsudskiego to już w tym momencie spore osiągnięcie żółto-niebieskich. Tyle, że skoro jest już tak blisko, to grzechem byłoby nie wykorzystać pozytywnej tendencji i nie prześcignąć RTS-u. Zwycięstwo gdynian w Wielki Czwartek z pewnością nałożyłoby też na piłkarzy Janusza Niedźwiedzia (oraz prowadzonych przez Leszka Ojrzyńskiego kielczan) dodatkową presję, która w końcówce sezonu będzie odgrywać niebagatelną rolę w podziale łupów. Zróbmy wszystko, by pomóc podopiecznym Tarasiewicza doścignąć zająca. Fanatycy z Miasta z Morza dziś wspierają cię, chcemy bramek, chcemy walki, nie poddawaj się, na sektorze tym dla ciebie biją setki serc, ruszaj, Arko, wygraj dla nas mecz!