Na Arce spoczywała w środę potężna presja. Po porażce Widzewa z Koroną stało się jasne, że jeśli żółto-niebiescy ograją ŁKS, wyprzedzą RTS w tabeli i zameldują się w strefie bezpośredniego awansu po pełnej kolejce. W tej sytuacji wszyscy w Gdyni oczekiwali szóstego kompletu punktów z rzędu i dziesiątego w ostatnich jedenastu kolejkach. Ryszard Tarasiewicz posłał w bój od pierwszej minuty swoich sprawdzonych żołnierzy, w tym Mateusza Stępnia, którego kontuzja z Kielc nie okazała się poważna. Miejsce pauzującego za kartki Christiana Alemana zgodnie z przewidywaniami wypełnił Michał Bednarski. Z kolei Marcin Pogorzała poważnie zamieszał w wyjściowej jedenastce, desygnując zupełnie innych zawodników niż w ostatnich tygodniach. Spotkanie na ławce rozpoczęli Mateusz Bąkowicz, Oskar Koprowski, Kelechukwu Ibe-Torti czy Ricardinho, a swoją szansę otrzymali Nacho Monsalve, Jakub Tosik, Mateusz Kowalczyk i Stipe Jurić.
Arkowcy rozpoczęli z zębem. Już w 2. minucie Bednarski odzyskał piłkę na połowie ŁKS-u, dograł do Milewskiego, ten do Stępnia, młody skrzydłowy wrzucił na głowę Czubaka, a uderzenie głową 22-latka okazało się minimalnie niecelne. Dziewięć minut później Marcjanik zagrał górą w stronę stojącego w szesnastce gości Czubaka, napastnik wygrał pozycję z Dąbrowskim, uzyskał kontrolę nad futbolówką, a następnie został powalony na murawę przez stopera łodzian. Sędzia Jakubik bez wahania wskazał na wapno. Do piłki podszedł Adamczyk i ze stoickim spokojem wysłał Kozioła w lewy róg bramki, a piłkę w prawy, dając gdynianom szybkie prowadzenie. Po kolejnych pięciu minutach Marciniak po rzucie rożnym szukał krótkiego słupka, jednak futbolówka otarła się jedynie o boczną siatkę. Dalsza faza pierwszej połowy przebiegała pod dyktando podopiecznych Tarasiewicza. Kozioł obronił strzały Adamczyka i Dei, a Bunoza nie trafił w światło bramki. Piłkarze Pogorzały chcieli odpowiedzieć uderzeniami z dystansu, ale próby Marciniaka i Szeligi okazały się niecelne, a kiedy Dominguez zamierzał przelobować Krzepisza z 40 m, młody golkiper mógł się uśmiechnąć i oznajmić ,,hola hola, nie ze mną takie numery". Do przerwy Arka prowadziła 1:0.
Obraz rywalizacji w drugiej części meczu nie uległ wielkiej zmianie. W 49. minucie Adamczyk oddał celny strzał, z którym spokojnie poradził sobie Kozioł. Po godzinie gry Kobacki przeprowadził genialną indywidualną akcję, przedryblowując Szeligę, Pirulo i Domingueza, wpadając w pole karne i zostając sfaulowanym przez Dąbrowskiego. Arbiter znów nie miał wyjścia i przyznał Arce drugą ,,jedenastkę". Adamczyk postanowił tym razem zaadresować futbolówkę w prawy narożnik bramki Kozioła, golkiper gości wyczuł jego intencje, ale ostatecznie piłka zatrzepotała w siatce i stało się jasne, że żółto-niebiescy prowadzą już 2:0. Szeliga chciał natychmiast odpowiedzieć na te wydarzenia, ale jego strzał z dystansu ledwo doleciał do rękawic Krzepisza. W 71. minucie Kuzimski uderzał z 25 m po kontrataku, jednak skierował futbolówkę w środek bramki i bramkarz ŁKS-u nie miał problemów z interwencją. Klarownych, czystych okazji w drugiej połowie brakowało, ale piłkarze Tarasiewicza mieli przebieg tej konfrontacji pod pełną kontrolą, swobodnie rozgrywali piłkę na połowie łodzian, a w ich poczynaniach było widać olbrzymią pewność siebie. Skończyło się na dwóch trafieniach.
Arka zagrała w środę kolejny w tej rundzie świetny mecz. Od pierwszego do ostatniego gwizdka doskonale panowała nad tym, co dzieje się na murawie. W drugiej części meczu bawiła się piłką daleko od własnej bramki. Kapitalną walkę przez całe 90 minut włożył w te zawody Karol Czubak, który tym razem gola nie strzelił, ale twardo harował w zasadzie w każdym sektorze boiska. Widowiskowo w pojedynkach 1 na 1 radził sobie Olaf Kobacki, zasuwający wzdłuż linii bocznej w tę i wewtę, zostawiający na murawie mnóstwo zdrowia i ambicji. Motorem napędowym dla akcji gdynian były niepodzielne rządy w środku pola Sebastiana Milewskiego i Adama Dei. Również bardziej ofensywnie usposobiony duet, Michał Bednarski i Hubert Adamczyk, zasłużył na pochwały. ,,Adams" wykazał się zimną krwią przy obu wykonywanych rzutach karnych i ma już na koncie w tym sezonie 14 strzelonych goli. Także gdyńska defensywa spisała się tym razem bez zarzutu. Chwalimy Arkowców, bo jest, za co. Drużyna sprawiła Ryszardowi Tarasiewiczowi znakomity prezent na 60. urodziny. Żółto-niebiescy awansowali w tabeli na 2. miejsce. Mają 57 punktów i wyprzedzają Widzew o jeden i Koronę o pięć punktów. Teraz mają wszystko we własnych nogach. W niedzielę o 15:00 Arka gra na wyjeździe z Resovią Rzeszów.
Arka Gdynia - ŁKS Łódź 2:0
Bramki: Adamczyk 11' (k) i 61' (k)
Arka: Krzepisz - Marcjanik, Bunoza, Dobrotka - Stępień (66' Żebrowski), Milewski (59' Kuzimski), Deja, Bednarski, Adamczyk (79' Hiszpański), Kobacki - Czubak.
ŁKS: Kozioł - Szeliga, Dąbrowski, Monsalve, Marciniak - Pirulo (68' Ricardinho), Tosik (6' Kuźma; 84' Ibe-Torti), Dominguez, Trąbka, Kowalczyk (46' Moreno) - Jurić (46' Corral).
Żółte kartki: Marcjanik, Bunoza, Milewski, Hiszpański - Dąbrowski, Kuźma, Jurić, Pirulo.
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Frekwencja: 5268.