W 5. kolejce tego sezonu Arka miała zmierzyć się z Sandecją w Nowym Sączu, zatem czekał nas najdłuższy wyjazd w roku. Niestety, już wcześniej było wiadomo, że sektor gości jest tam zamknięty, a gospodarze w związku z tym mają protest i nie prowadzą zorganizowanego dopingu, ani nie wieszają flag. Fanatycy tego klubu nie chodzą również na mecze u siebie, skupiając się wyłącznie na wyjazdach. Mimo tego, postanowiliśmy pojechać do Nowego Sącza, mając na uwadze fakt, że solidaryzując się z kibicami Sandecji, na stadion nie wejdziemy. Przygodę wyjazdową zaczęliśmy już w piątek, gdyż tego dnia w Lubinie odbywał się mecz pomiędzy Zagłębiem, a Cracovią. Na miejscu dogadaliśmy się, że pierwszą połowę spędzimy na sektorach gospodarzy, żeby na drugą część spotkania dopingować już Cracovię. Jednak w przerwie meczu ochroniarze zdanie zmienili, zatem 45 minut spędzamy poza stadionem, w okolicach sektora gości. Ostatecznie na meczu tym zameldowało się 17 kibiców Arki na różnych sektorach.
Z rana wyruszyliśmy z Lubina w kierunku Nowego Sącza. Na 3h przed meczem dotarliśmy na miejsce, pozwiedzaliśmy, odpoczęliśmy i pod stadionem byliśmy o 18.30, czyli 30 minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Niektórzy zdążyli już wejść na stadion, my jednak poczekaliśmy na chłopaków z Sandecji, którzy więcej opowiedzieli nam o swojej sytuacji w klubie. Dlatego też postanowiliśmy nie wchodzić na stadion i mecz oglądać zza płotu, gdzie widoczność była zresztą bardzo dobra. Z tego też miejsca prowadziliśmy sporadyczny doping, czasem na dwie trybuny z młodzikami Cracovii, którzy znajdowali się na przeciwko nas. Arka po raz kolejny zdobyła trzy bramki w jednym meczu, co wprawiło nas w bardzo dobry nastrój. W Nowym Sączu melduje się około 30 kibiców Arki, a razem z nami kilkunastu fanatyków Cracovii i sympatyk Zagłębia. Po meczu każdy ruszył w swoją stronę, niektórzy do Gdyni, inni do Krakowa czy w góry, a jeszcze inni w sobie tylko znane rejony, aby przeżywać weekend kibicowski w pełnej okazałości.