Z ostatnich siedmiu meczów żółto-niebiescy wygrali pięć. Wciąż utrzymują się w grupie pościgowej za strefą awansu, jednocześnie umacniając się w barażowym rejonie tabeli. Wobec nierównej ostatnio formy Górnika Łęczna i ŁKS-u otworzyły się w dodatku perspektywy coraz śmielszego spoglądania w górę. Nic więc dziwnego, że pomimo pojawiających się co jakiś czas krytycznych głosów oceniających styl gry gdynian, podopieczni Ireneusza Mamrota celują w mocny finisz rundy i dwa zwycięstwa. Tyle, że ich najbliższy przeciwnik znajduje się w bardzo podobnej sytuacji w tabeli i ma analogiczny plan na nadchodzące dni. W ostatnim spotkaniu wyjazdowym w szalonym 2020 roku Arka w niedzielę o 12:40 gra z Radomiakiem Radom.

I będzie to najpoważniejszy rywal od dawna. Radomianie w poprzednim sezonie, będąc beniaminkiem I ligi, omal nie awansowali niechcący do Ekstraklasy. Zajęli 4. miejsce i zakwalifikowali się do baraży, w których w pierwszej rundzie wygrali z Miedzią Legnica 3:1, a ich marsz do elity zatrzymała dopiero Warta Poznań. Przed startem nowej kampanii wydawało się jednak, że ,,warchoły” nie będą tak mocne, jak przed rokiem. Po pierwsze, warto przytoczyć w tym momencie legendarny slogan, że dla beniaminka drugi sezon po awansie jest trudniejszy od pierwszego, bo odpada mu element zaskoczenia przeciwników – wydaje się, że akurat w przypadku Radomiaka ten aspekt rzeczywiście odgrywał w minionych rozgrywkach zauważalną rolę. Po drugie, w przerwie letniej doszło do solidnego demontażu kadry zielonych. Do klubów Ekstraklasy odeszli podstawowy lewy obrońca Dawid Abramowicz (kierunek Wisła Kraków) oraz reżyser gry, ofensywny pomocnik Rafał Makowski (kierunek Śląsk Wrocław). Z wypożyczenia do Legii Warszawa wrócił bramkarz Cezary Miszta, do GKS-u Tychy uciekł Damian Nowak, a Widzew wyciągnął radomianom Merveille Fundambu i Michała Grudniewskiego oraz przygarnął z powrotem Mateusza Michalskiego. Na domiar złego poważną kontuzję odniósł strzelec 14 goli w poprzednim sezonie Patryk Mikita. W zamian działacze klubu z województwa mazowieckiego nie ściągnęli hitowych nazwisk, nawet jak na skalę I ligi. Wreszcie po trzecie, wydawało się, że ,,warchołom” dodatkowo życie będzie utrudniać boiskowa bezdomność. Radomiak ma swój stadion przy ul. Struga, ale ten jest w budowie od… 2016 roku. A że budowa przeraźliwie się przeciąga, działacze zielonych są zmuszeni do kombinowania i ciągłego szukania lokalizacji zastępczej. W ostatnich latach radomianie grali na Stadionie Miejskim przy ul. Narutowicza, który na co dzień służy największemu rywalowi tego klubu – Broni Radom. Obiekt ten nie spełnia jednak warunków licencyjnych I ligi, głównie ze względu na dramatycznie słabe oświetlenie. Radomiak miał więc grać w tym sezonie w Puławach, pierwszą fazę rundy jesiennej rozpoczął w Pruszkowie, a ostatecznie już w trakcie ligowego grania PZPN zlitował się nad zielonymi i pozwolił im wrócić na Narutowicza. Tak czy inaczej, podopieczni Dariusza Banasika nic sobie nie zrobili z niekorzystnych dla siebie prognoz i przewidywań. Na dzień dobry po raz drugi na przestrzeni kilku tygodni złoili Miedź (tym razem 4:0 w Pucharze Polski), a ligę otworzyli od rozbicia w pył Widzewa 4:1 i czterech zwycięstw z rzędu. Co prawda potem coś się w tej maszynie zacięło, bo przyszły trzy remisy i dwie porażki, ale w meczu ze Stomilem Olsztyn Radomiak się przełamał. Mimo wszystko ,,warchoły” grają w kratkę, a ich dyspozycja mniej lub bardziej faluje. Na potwierdzenie tych słów można przytoczyć fakt, że potrafili weekend po weekendzie zremisować 0:0 z Zagłębiem Sosnowiec i 1:1 z Sandecją, a więc ligowymi outsiderami, by pomiędzy tymi spotkaniami w środku tygodnia ograć ŁKS 1:0 i zostać pierwszą drużyną w tym sezonie, która w starciu z łodzianami zaliczyła trzy punkty. Po 15. kolejce zieloni plasują się na 5. miejscu w tabeli i mają przed sobą perspektywę walki o awans do Ekstraklasy w drugiej kampanii z rzędu. Warto w tym momencie podkreślić świetną pracę, jaką wykonuje w Radomiu trener Banasik. Szkoleniowiec prowadzi zespół od dwóch i pół roku – w swoim debiutanckim sezonie wygrał II ligę, w kolejnym był o 90 minut od awansu do elity. No i nadał drużynie charakter. Radomiak gra żywy futbol oparty na wymienności pozycji, wzajemnej pomocy, grze zespołowej, przećwiczonych schematach, wypracowanych akcjach, z dużą dawką biegania, potrafiącą stosować zupełnie różne taktyki – tylko w tym sezonie radomianie prezentowali na placu gry 4-2-3-1, 3-5-2 i klasyczne 4-4-2. Banasik stworzył ekipę dysponującą mocną ofensywą. Ktokolwiek nie wystąpi w ataku ,,warchołów” w niedzielę – będzie groźny. Stary wyjadacz Leandro strzelił w tych rozgrywkach 6 goli, świetny w tym sezonie Karol Angielski zanotował 5 bramek i 1 asystę, a błyskotliwy Karol Podliński zaliczył 4 trafienia i 4 ostatnie podania. Równy poziom trzyma rozgrywający Damian Gąska, a na lewym skrzydle zabłysnąć potrafi Miłosz Kozak. Ponadto trener Banasik potrafi zaskoczyć wszystkich dookoła – nominalnego defensywnego pomocnika Adama Banasiaka wystawiał w tym roku nie tylko na lewej obronie, ale nawet na prawym skrzydle. Z tym, że wychodzi mu to na plus, bo Banasiak ma na swoim koncie już 5 asyst. Defensywa zresztą nie ustępuje atakowi wyraźnie. Zieloni stracili 13 goli – tyle samo, co Arka, co jest trzecim najlepszym wynikiem w lidze. Spora w tym zasługa rewelacji sezonu, wypożyczonego z Legii bramkarza Mateusza Kochalskiego, ale też pary stoperów Mateusz Cichocki – Mateusz Bodzioch czy prawego defensora Damiana Jakubika, przymierzanego ongiś do gry w Gdyni. Podsumowując – przed Arką w niedzielę trudne zadanie, tym bardziej, że szkoleniowiec radomian ma do dyspozycji pełną kadrę. Wracają bowiem pauzujący ostatnio za czerwone kartki Jakubik i defensywny pomocnik Michał Kaput (obyśmy my nie byli po tym pojedynku kaput), a do zdrowia po kontuzjach doszli Mateusz LewandowskiMateusz Radecki. Nie ma co jednak hiperbolizować siły najbliższego przeciwnika żółto-niebieskich. Radomiak często nie wytrzymuje narzuconej przez samego siebie intensywności, przez co zdarza mu się popełniać proste błędy. Pewne jest jednak, że by wywieźć z Radomia punkty, Arkowcy muszą zagrać bardzo dobre spotkanie.

A te zawody będą dla nich szalenie ważne, przede wszystkim z punktu widzenia tabeli. Gdynianie znajdują się co prawda przed 16. kolejką na 4. lokacie w tabeli i mają dwa oczka przewagi nad Radomiakiem, ale trzeba pamiętać, że gospodarze niedzielnej rywalizacji mają do odrobienia zaległą potyczkę z Resovią. Kluczowa dla osiągnięcia sukcesu na Mazowszu będzie sprawa regeneracji. Arka mecz z Koroną grała jeszcze w czwartek po południu, radomianie ostatnie spotkanie rozegrali 8 dni temu. Mamy jednak nadzieję, że podopieczni Mamrota podejdą do sprawy charakternie i nawet jeśli momentami zabraknie sił, to nadrobią te deficyty walką i cechami wolicjonalnymi. Po kontuzji do składu wrócił w środę Arkadiusz Kasperkiewicz, z ławki wszedł Kamil Mazek. Na boisku pojawili się również młodzi Mikołaj ŁabojkoPatryk Soboczyński, którzy do tej pory nie otrzymywali wielu okazji do zademonstrowania swoich umiejętności. A pierwszy naprawdę dobry mecz w tym sezonie rozegrał Michał Marcjanik, który w niedzielę rozegra swoje 150. spotkanie w żółto-niebieskich barwach. Z kolei na ławce usiadł ostatnio Szymon Drewniak i – spoglądając na jego grę w ostatnich kolejkach i fakt, że zastępujący go Łabojko nie dał plamy – wydaje się, że była to trafna decyzja trenera Mamrota. Z powodu lekkiego urazu brakowało też Mateusza Młyńskiego. Wciąż zagrożeni pauzą za kartki są Kasperkiewicz, Bartosz Kwiecień, Adam DanchAdam Marciniak, ale póki co cała czwórka skutecznie ucieka spod topora. Trzymamy kciuki, żeby defensywa Arki zagrała w niedzielę udane 90 minut, a Daniel Kajzer nie wpuścił choćby jednej bramki. Mamy nadzieję, że żółto-niebiescy nie zabawią się w świętych Mikołajów i nie zaczną rozdawać pod swoim polem karnym mikołajkowych prezentów.

Radomski raper Kękę w jednym ze swoich utworów zawarł tekst ,,do celu w swoim tempie idę, człap człap człap / powoli, konsekwentnie, tak buduję swój świat”. To bardzo ważne przesłanie dla piłkarzy Mamrota, biorąc pod uwagę lawinę komentarzy na ich temat przewijającą się przez media w ostatnich tygodniach. Nie ma co skupiać się na stylu gry, kiedy są wyniki. Trzeba spokojnie robić swoje, nie przejmować się przytrafiającymi się od czasu do czasu porażkami i w ciszy piąć się w górę tabeli. Jeżeli Arkowcy wyjdą na mecz z Radomiakiem z nastawieniem na uczciwe wykonanie swojej roboty, trzy punkty są w ich zasięgu. Wierzymy, że w niedzielne popołudnie podniosą z murawy pełną pulę i sprawią, że cały tydzień będzie dla nas przyjemniejszy. Sialalalalalalaaaa, Aaaaaarka Gdyyyniaaaaaa!